Próby
W poniedziałek Wstrentny powiesił się po raz pierwszy.
Głupie uczucie - dyndasz sobie i wszystko ci zwisa.
Tak nudno, że nie zdecydował się powtórzyć.
Datego we wtorek z samego rana utopił się w stawie.
Niestety... po parunastu godzinach miał tego po dziurki w nosie!
Wylazł na brzeg pomyśleć, co dalej?
Dalej, a konkretnie obok w lesie trwało polowanie.
Przypomniał sobie, że przecież Słodka zostawiła mu rogi.
Ucieszony zaryczał
...pierwsza kula przeszła pod łopatką, przewracając ją na grabie.
Druga w odwrotnej kolejności.
Zrezygnowany, spróbował podciął sobie żyły, ale ciągle żyły.
Co tu zrobić? - obmyślał wtłaczając z powrotem krew pompką do roweru.
Okazuje się, że bez niej nie można nawet nie żyć?
Na szczęście Słodka umiała czytać w myślach i zajrzała
akurat Wstrentnemu do głowy:
WRACAJ! - domagał się Wstrentny.
Beze mnie się przeziębisz - motywował.
Chyba tak... kichnęła, aż w przeciągu paru chwil
dostał zapalenia płuc próbując tym razem umrzeć nieumyślnie.
Słodka przykryła go włosami i nakarmiła talerzem nut
z naprędce zaimprowizowanymi kluskami miłosnych słów.
Resztę przykrył rozpalony do białości śnieg.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz