Piękna jest noc sierpniowa nad ranem, właśnie spadają gwiazdy
a ja i Chariel zamykamy oczy i jak co dzień marzymy
że te gwiazdy są jadalne -
na koniec języka
a do końca życia oboje nie będziemy już chodzili głodni.
Znów nie udało się -
prawdziwych przyjaciół poznajemy po biedzie,
ot choćby po tych szyjkach pustych butelek rozbłyszczonych
gdzieniegdzie na wysypisku śmieci.
Coraz śmielszym krokiem zbliża się koniec świata,
zatem dzień w pośpiechu kończy pisać szaleńczy poemat z promieni
w których Chariel nagle zauważa pełną butelkę "Tyskiego".
Chwytając kurczowo butelkę znika w alejce z chmur tworzących się na
zachodzie,
tam, gdzie na ławeczkach pod parasolkami przesiadują podobni
szczęściarze
a niektóre stoliki aż uginają się od czteropaków i kufli
wypełnionych
piwem po długie, siwe czupryny. Słychać donośne głosy kompanii:
"Wiwat!", "Miło cię w końcu widzieć ", "Siadaj obok nas."
Moja Chariel stawia "Tyskie" na którymś ze stolików i rozglądając
się
za wolnym kuflem mówi wzruszona:
"prawdziwych przyjaciół poznaje się po biedzie..."
.
..
...
(Piękna jest noc wrześniowa nad ranem, właśnie spadają gwiazdy
a ja i Chariel zamykamy oczy i jak co dzień marzymy,
żeby już nigdy ich nie otworzyć..)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz