meteorologiczny błąd
latarenka na krzywej nóżce
smużki wieczornej mgły
roztargniony amor przy ławce
strzela z procy w tańczące ćmy
już za chwilę obok tuż dalej
rozpoczęły symfonię bzy
gwiazdy tak przeszły majem
jakbyś gdzieś była ty...
Ten park należało omijać nie od dzisiaj.
Jednak coś podkusiło Wstrentnego, nie, nie licho - licho zostało
na bankiecie w Domu Kultury. To było raczej coś, co można nazwać ciekawością
a kiedy ciekawość ma odwrotnie proporcjonalną długość nóg do krótkości
powiewającej wysoko nad ziemią spódniczki, Wstrentny nie potrafi
oprzeć się pragnieniu zanalizowania zjawiska w warunkach naturalnych.
Toteż ruszył odważnie za... chciałoby się powiedzieć: dziewczyną,
ale trzymajmy się zawsze prawdy i powiedzmy: Wstrentny ruszył za zgrabną dupcią
w głąb ciemnej alejki.
Wreszcie dupcia postanowiła uszczęśliwić miękkością twardą odludną ławeczkę
pod posągiem Amora, na co Wstrentny odpowiedział ławeczką naprzeciwko,
tą po lewej stronie pod wyjątkowym maszkaronem.
- Trudno, nie mam siły już dalej przed panem uciekać - stwierdziła
raczej niż powiedziała dziewczyna z przeciwka
- Błagam tylko o jedno: niech pan za bardzo nie poszarpie
na mnie ubrania, jestem znaną pedantką.
- Pozwoli pani, że ja też się przedstawię: jestem poetą zamojskim.
- Poetą?!
- Tak. Poetą...
- W takim razie - proszę się natychmiast ode mnie odczepić!
- Ależ, czyżbym panią czymś uraził?
- Nie zadaję się z poetami! Wymądrzają się tylko a jak przyjdzie co do czego
głupiego stanika nie potrafią rozpiąć... Proszę natychmiast odejść
albo zacznę wołać o pomoc!
Wstrentny chciał się chwilę zastanowić, postarać zrozumieć tę dziwną sytuację
co dziewczyna natychmiast poczytała jako złe zamiary i rozwrzeszczała się na cały park:
- Ratuuuuuuunku, zboczeniec!!!
... a ty przecież jesteś nie stąd
a ty przecież jesteś zimowa
ot meteorologiczny błąd
anomalia księżycowomajowa
i te ćmy to nie są ćmy
amor to robin hood
mróz tak skrzypi nie grają bzy
te alejki poplątał Bóg
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz