Na zewnątrz



Łąki kwitnące a sady pełne drzew;
przed domem kwiaty jednostronnie piękne,
to znaczy takie - co cieszą poetę,
i słońce, ponieważ zimą słońca pragnie -
pisze, i lekką ręką zamyka wiersz.

Zamyka wiersz, a w wierszu leje się krew
i o przetrwanie ze zwierzem walczy zwierz
głodny - Poeta zapomniał dać mu jeść:
krew! (jedenaście razy: krew!).

Las cofnął się pod naporem stalówki
i tam, gdzie mogły rosnąć zwykłe sosny
kwitnie łąka, na łące mleczne krówki...
życie po myśli! Poeta? - radosny
(bo: krew? krew? krew? i trzy razy: krew?)
a ponad jego wymyślonym domkiem
chciałby się w księżyc wbić siarczysty sopel -
tymczasem świeci wciąż majowe słońce
i mój ty boże... literacki boże:
on też nie może, nie może, nie może...
i bez jest jak krew (i sześć razy: krew).



Poeci są bez serc, bez ducha - szkieletem swych wymyślonych ludów...
Napisze taki wiersz o księżycu i kropka, koniec (przeciwieństwo
koniec, kropka). A przecież w wierszu księżyc był w pełni
i takim już pozostał na zawsze. Poeta powinien z czasem wrócić
do swojego wiersza i zmienić księżyc w pełni na półksiężyc.
W tym samym wierszu zakochana dziewczyna z Krakowa wzdycha nocą
tęskniąc za swoim ukochanym marynarzem z Piotrkowa Trybunalskiego
przebywającym obecnie na Morzu Karaibskim.
I co z tego? - Autor skończył wiersz, księżyc pozostał cały czas w pełni
a ona do końca wierszowanego świata wzdycha do chłopca.
Nie dostaje okresu bo nie ma księżyca i w końcu myśli,
że jest z marynarzem w ciąży. Poszłaby do ginekologa
ale oczywiście Autor go nie przewidział i nie napisał
choćby w postscriptum, więc jest coraz bardziej zaniepokojona.
Mija miesiąc, drugi i trzeci, mijają lata a ona nie ma okresu
ani nie rodzi. Mija wieczność a jej chłopiec wciąż nie wraca
z Karaibów choć w wierszu obiecał, że za pół roku do niej wróci
z pękiem świeżych bananów. Może znalazł sobie inną?
Zapomniał o niej bo od stu lat już do niej nie pisze
w tym wierszu na po.ółkłej k.rtce gdzieś na dnie szuflady?
Dziewczyna umiera z niepokoju i tęsknoty ale przecież
nie może umrzeć bo Autor nawet i o tym nie pomyślał,
że podmiot liryczny chciałby kiedyś umrzeć tak samo
jak i on sam umarł już wiele lat temu.
A skoro jego czas się zatrzymał, tym bardziej nic tu już
więcej się nie wydarzy, nic nie zmieni więc i ona chce
w końcu odebrać sobie życie. Ba.. sobie - jak, skoro jest
własnością Poety a ten już od dawna nie żyje?

Ech, dziewczyno z wiersza, gdyby cię tak wcześniej przeczytał -
zmieniłbym zakończenie, uśmiercił marynarza z Piotrkowa Trybunalskiego
lub przynajmniej wniósł w twój świat motyla, świeży powiew
wiatru, zakorkowaną butelkę znalezioną o świcie na plaży z karteczką
której już nie dasz rady odczytać, ale będziesz wiedziała, że to ode mnie...
Tylko ja piłbym tanie wina na Morzu Karaibskim, tylko ja,
mimo tego że strasznie cię kocham w tym wierszu byłem
kiedyś na jego zewnątrz.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz