Królestwo Anomalii
Przyleciał świtem grudniowym na komnaty kmieć,
a twarz jego piękna - taka trupio blada.
- Co tam słychać, chamie? Masz to, com chciał mieć?
- Nnniestety... wybacz, Panie - śnieg ciągle nie ppppada...
- O żżżesz... w mordę kopane! Kurde! I w ogóle...
a jam już obiecał pospólstwu zimę po jesieni!
Wiedz przeto głupi kmiotku, że nie chcę być twym królem!
Tu ziewnął, dodał: ściąć go! A potem się zapienił,
zawołał na biskupa: czy jędze popalone?
- Tak jest, mości Królu: i nasze i Sąsiada!
- To spalcie jeszcze na koniec moją VII żonę
i niech ten śnieg wreszcie do cholery pada!
Wkrótce skinął na kata i dał mu biskupa,
po czym na insygnia kichnął przeziębiony -
wygnał kata z królestwa ("ty pało zakuta -
Małżonkę mi spiekłeś tylko z dolnej strony!")
i sam ostawszy na Dworze, po prostu się wściekł.
A za oknem?
Właśnie pada śnieg.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz